środa, 13 sierpnia 2014

OGŁOSZENIE

Dawno nic się tutaj nie działo dlatego chciałabym na chwilę zawiesić tego bloga. Myślę, że wrócę we wrześniu z nową masą pomysłów ale to we wrześniu, kochani. Tymczasem, jeżeli zaglądają tu jacyś potteromaniacy to zapraszam na moje nowe opowiadanie tego pokroju:

środa, 23 lipca 2014

023 Wakacje, czy macie racje?

Bardzo długo mnie nie było ale jest to oczywiście uzasadnione. Wakacje. To słowo tłumaczy wszystko. Ledwo co wróciłam z Gdańska, i wyruszyłam na namioty. Co prawda pole namiotowe znajdowało się niedaleko mojego miejsca zamieszkania ale najważniejsze jest to, że wyszłam z domu.

W Gdańsku było fantastycznie. Nie dość, że jest to świetne miasto, to tamtejszy czas spędzałam z najbliższymi i to jest wspaniałe! Fajnie jest gdy nikt nie czepia się Ciebie, o której masz wstać, co masz zrobić, i przede wszystkim nie czepia się o to, że po prostu pewnych rzeczy się nie chce. 

Pływałam w morzu aż dwa razy! Stereotyp głosi, że nasze polskie morze jest cholernie zimne. Jak byłam rok temu, woda była cieplusia! W tym roku również!

Jakie mam jeszcze plany? Chyba już raczej żadnych. Jak się uda, to razem z moimi dziewczynami pojedziemy na pole namiotowe do mojej rodziny, w pięknej miejscowości. Ah pięknej!

Co do bloga, to za jakiś czas biorę się w garść i zaczynam pracować na pełnych obrotach! Bo jak na razie, to nic się tutaj nie dzieje!

Trochę zdjęć:

Parówki must have! Plaża Brzeźno, Gdańsk.

Plaża Brzeźno, Gdańsk.

Spontaniczne zdjęcie moje i panny M. To już w moim mieście.


Miejscowość Turtul - Suwalski Park Krajobrazowy.

 Ja i moja psina Roxana, którą mam od trzech lat i po raz pierwszy wzięłam ją na ręce :O
Turtul - Suwalski Park Krajobrazowy.



I moje. 

Zdjęcia wykonywane były moim samsungiem, więc jakość jest po prostu tragiczna. Trzeba zainwestować w aparat!

Czy znajdzie się tutaj ktoś, kto wykonuje ładne, minimalistyczne szablony? Tak, wiem, że istnieją szabloniarnie i w ogóle, ale czas oczekiwania mnie przeraża. 

środa, 2 lipca 2014

022 NIC

Tak ostatnio leżałam i rozmyślałam nad tym, jakie nudne jest moje życie. Naprawdę. Nic się w nim konkretnego nie dzieje. Doszło nawet do tego, że zatęskniłam za szkołą (?!). Całymi dniami leżę i nic nie robię. 
Zrobiłam sobie listę filmów, które muszę obejrzeć przez te wakacje:



''Edward Nożycoręki''
''Sok z żuka''
''Żelazna Dama''
''Charlie i fabryka czekolady''
''Szkoła uczuć''

Większość z Was, pewnie zna te filmy, a ja większość z nich oglądałam ale wtedy, kiedy byłam jeszcze małym, nic nie kumającym dzieckiem. Postanowiłam obejrzeć je jeszcze raz, aby je zrozumieć. Chodzi mi głównie o (s)twory Tima Burtona, którego kocham za jego fantastyczną wyobraźnię! Jest wielki! Każdego dnia dziękuję Bogu, że zabrał się za wyreżyserowanie demonicznego golibrody z Fleet Street i obsadził w jednej z ról mojego najwspanialszego, najukochańszego i największego - Alana Rickmana (o mojej miłości do niego już w najbliższym poście xD)


Może chcecie mi polecić jeszcze jakieś filmy, które są godne uwagi? Jak tak, to podawajcie tytuły w komentarzach. 

Uchylę Wam rąbka tajemnicy i zaproszę na swojego instagrama eheheheh!


niedziela, 29 czerwca 2014

021 Wakacje wakacje wakacje


Zdałam. I to nawet dobrze zdałam. W znaczeniu nie jestem do końca usatysfakcjonowana ze swojej średniej ale mogło być gorzej, a jak na liceum to jest w miarę dobrze. Przykładając się tak naprawdę jedynie do języka polskiego uzyskałam średnią 4.0.
Większy kawałek ciasta w nagrodę!

Chyba mam rozejm z moją polonistką. Przeprosiłam ją za swoje zachowanie, bo uznałam, że w sumie powinnam, a ona mnie przytuliła i to było takie sympatyczne z jej strony, naprawdę. Uuuu! I mam piątkę z polaczka (y) !

Jakie są moje plany na wakacje? Gdańsk. Wyruszam nad morze z moimi damami dworu i zamierzam bardzo dobrze się bawić. Swoją drogą, to uwielbiam Gdańsk i coraz częściej zastanawiam się nad tym, czy aby nie powiązać z tym miastem mojej przyszłości, bo się zakochałam. W tym mieście oczywiście. 

Potem domek z moim dziewczynami z klasy. Zważając na to, że mieszkamy w pięknym, bogatym w liczne jeziora regionie, będzie bosko. 

Następnie myślałam nad tym aby wyjechać na dwa tygodnie do Niemiec, do mojej babci, która mieszka tam na stałe. Planować sobie mogę ale jeszcze się zobaczy co z tego wyjdzie. Mam nadzieje, że jednak coś wyjdzie, bo nie zamierzam siedzieć w domu i nudzić się przed komputerem, choć znając moje szczęście pewnie tak będzie. 

Ostatnio odczuwam taką pustkę, samotność. Mam wrażenie, że coś się kończy. 

Oglądaliście ''Obecność''? Warto, czy nie?

piątek, 20 czerwca 2014

020 Co ze sobą zrobić?



Pamiętacie post, który opublikowałam niedawno? O tym, jak moja nauczycielka powiedziała, że jestem sarkastyczna i to bardzo źle o mnie świadczy? Zdałam sobie sprawę, że ma rację. Ma ogromną, najprawdziwszą rację. Jestem okropna. I tyle. Analizując całą moją osobę, muszę z przykrością stwierdzić, że więcej we mnie negatywów niż pozytywów. Gram nie fair. Jestem uszczypliwa. Tym swoim sarkazmem, który jeszcze do niedawna uważałam za super, nieodłączny element mnie samej, uraziłam i skrzywdziłam wielu ludzi. Całkowicie niepotrzebnie. 

To chyba jest taka moja reakcja obronna, na to, że jestem cholernie wrażliwa i... I w sumie to jest moje jedyne wytłumaczenie. Byłam zła na moją przyjaciółkę. Za to, że się za rzadko widujemy. Dzisiaj się widziałyśmy i chciała to wyjaśnić. Mi zabrakło sił na to aby powiedzieć jej w twarz, to co czułam. Bo się bałam. Można powiedzieć, że jestem troszkę takim kozaczkiem w internecie, a - mówiąc straszliwie brzydko - pizdeczką w świecie. 

Nie znacie mnie. Wychodzi na to,że ja sama też siebie nie znam. Jestem jedyną osobą w klasie, która ma na koniec roku piątkę z polskiego. Moja polonistka zaznaczyła, że gdyby brała pod uwagę jeszcze moje zachowanie, miałbym niższą ocenę. 

I kurcze. Wiecie co? Bałam się aby jej coś odpowiedzieć. Strasznie boje się mówić głośno o tym co czuję. To jest straszne bo przez takie coś wychodzę na osobę dwulicową. Dzisiaj wyszłam i cholernie mi z tym źle. 

Powinnam być bardziej wyrozumiała, asertywna!!!!!!!!!!!!!!11111


sobota, 14 czerwca 2014

019 Warto obejrzeć - Cudowne tu i teraz [R]

Strasznie leje tutaj u mnie. Jestem mega chora - mam gorączkę, leci mi ciurkiem z nosa i straciłam swój krystynowy * głos! Mimo wszystko uwielbiam taką melancholijną pogodę! Za oknem deszcz, ja sobie w łóżeczku z kawusią, laptopikiem i... PIERWSZĄ NA TYM BLOGU RECENZJĄ FILMOWĄ! Każdy post, który będzie zawierał recenzję będzie oznaczany tak: [R]. Aha no i wprowadzam swoją własną, osobistą skalę ocen:

1p/10p - OROPIEŃSTWO NAD OKROPIEŃSTWAMI (ONO)
2p/10p - PO ,,TRUDNYCH SPRAWACH'' (PTS)
3p/10p - W NAJGORSZYM WYPADKU (WNW)
4p/10p - NA STRASZNĄ NUDĘ (NSN)
5p/10p - NOCKA Z PSZYJACIUŁKAMI (NZP)
6p/10p - MELANCHOLIJNE WIECZORY (MW)
7p/10p - PÓJDĘ DO KINA (PDK)
8p/10p - UROCZYSTA PREMIERA (UP)
9p/10p - JADĘ DO CANNES (JDC)
10p/10p - OSCARY (O)

Możecie troszeczkę nie ogarniać albo lekko się ze mnie podśmiewywać ale to tylko moje chore wymysły, a poza tym zawsze chciałam coś oceniać, jak nauczycielka XD


Do rzeczy!

The Spectacular now



Gatunek: Obyczajowy/Dramat

JAK TRAFIŁAM NA TEN FILM?

Na film trafiłam przez ''Project X'' i możecie się dziwić ale taka jest prawda. Grający w Projekcie epizodyczną rolę Miles Teller gra główną rolę męską w ''Cudowne tu i teraz''. Wchodząc w jego profil natrafiłam na tenże właśnie film i szczerze? Nie żałuję!  

ZARYS FABUŁY



Nie zamierzam tutaj żywcem zżynać opisu filmu z filmwebu czy innych stron temu poświęconych. Spróbuję samodzielnie Wam tę fabułę opisać i to jak ja ją zrozumiałam. 
Film rozgrywa się w czasie dla nas teraźniejszym, w USA. Głównym bohaterem jest Sutter Keely (Miles Teller) - typowy, amerykański ''cool'' dzieciak - licealista. Prowadzi sielankowe życie - ma ładną, znaną w całej szkole dziewczynę - co idealnie ze sobą współgra zważając na to, że Sutter też jest popularny. Tutaj mogłabym nawet przytoczyć słowa chłopaka z filmu: ''Razem możemy podbić świat''. 
Keely dorabia w sklepie, gdzie widzimy go jako sumiennego, zawsze zadowolonego ze swojej pracy pracownika, który nie odstępuje na krok kubka, z oranżadą (w rzeczywistości whiskey). 
Typowy amerykański obraz, a stanie się bardziej typowy gdy wspomnę, że z biegiem czasu Sutter spotyka na swojej drodze dziewczynę z innego świata, rozrzucającą po ich osiedlu gazety - Aimee Finicky (Shailene Woodley), która zmieni życie chłopaka o 360 stopni. 

MOJE WRAŻENIA

Film zaskoczył mnie pozytywnie. Dlaczego? Bo pomimo tego, że jest to typowa amerykańska produkcja, gdzie cool przystojniak nagle dostrzega piękno w brzydkim kaczątku, to wreszcie potrafiłam dostrzec w filmie tego typu uczucia. Naprawdę uwierzyłam w uczucia głównych bohaterów. Wszystko było bardzo realistyczne i wspomnę tutaj, że to po części była zasługa niezbyt znanych wcześniej aktorów - Tellera, który udowodnił, że nie trzeba prezentować się idealnie pod względem wizualnym i że charakter może po prostu wygrać wszystko! No i wspaniała Woodley, która mnie po prostu oczarowała. Idealnie wcieliła się w rolę nieśmiałej dziewczyny, która z czasem zaczyna wierzyć w samą siebie i staje się wielka. Poza tym jest naprawdę śliczną dziewczyną i piszę to ja - dziewczyna z krwi i kości. 
Poza tym możemy dostrzec oczywiście kontrast pomiędzy Sutterem i Aimee - to, jak oboje na siebie oddziałują. On przedstawia jej swój zwariowany, szalony i spontaniczny tryb życia, a ona powoli, nieco ostrożnie, otwiera mu drzwi do swojego świata książek, nauki, spokoju, niewinności. Oboje uczą się wielu rzeczy od siebie nawzajem i myślę, że to jest piękne. 

Film obejrzałam trzy razy, bo mam taką przypadłość, że uwielbiam oglądać produkcje, które jakoś na mnie wpłynęły, czegoś mnie nauczyły, a ten z pewnością uczynił każde z wspomnianych przeze mnie rzeczy. 

OCENA

8p/10p - PÓJDĘ DO KINA (PDK)





Cóż mogę na koniec napisać? Jest to moja pierwsza w życiu recenzja i zdaję sobie sprawę, że mogła nie wyjść idealnie. Pozdrawiam Was serdecznie! 


piątek, 13 czerwca 2014

018 NIE BĄDŹ SARKASTYCZNA!!!

Czy to, że używam w swoim życiu codziennym nieco więcej sarkazmu niż powinnam jest złe? Bo dzisiaj usłyszałam od swojej ulubionej nauczycielki takie oto słowa:

,,Ola, a ty nie bądź taka sarkastyczna, bo to bardzo źle o tobie świadczy''.

Ja jej nawet nie przeprosiłam, bo za bardzo nie wiedziałam za co miałabym ją przeprosić. Szanuję ją ogólnie, bo kobieta jest konkretna i jest w jakimś tam stopniu określona w naszym szarym społeczeństwie ale to zdanie, które dzisiaj do mnie wypowiedziała nieco mnie zirytowało, rozbawiło. Jedni mówią, że umiejętność posługiwania się sarkazmem jest cool bo to świadczy o naszym ilorazie inteligencji, a jeszcze lepsi są ci, którzy potrafią rozpoznać, kiedy jesteś sarkastyczny, a kiedy nie. Ja już sama tego nie ogarniam. 




Choć drugi raz spotykam się z opinią, że to raczej negatywna cecha naszych charakterów. Moja koleżanka twierdzi, że sarkazmem posługuję sie 24h/7 i że w sumie nigdy nie jestem poważna. To troszeczkę mnie dobiło i dało mi do myślenia ale wracając do mojej nauczycielki - czy to nie jest jej zdanie? Jej opinia? Że to źle o mnie świadczy? Bo każdy ma prawo do wygłaszania swoich poglądów, a ja mogę to akceptować lub negować. 

A Wy jak uważacie? Sarkazm jest spoko, czy raczej jest odstraszający?

NUTKA MAJA I CZERWCA I PODEJRZEWAM, ŻE LIPCA I SIERPNIA I TAK DO WRZEŚNIA:

sobota, 24 maja 2014

017 Poradnik bloggera.

Bez zbędnego owijania w bawełnę, chciałabym napisać tutaj krótki poradnik bloggera. Oczywiście są to moje indywidualne, osobiste spostrzeżenia. Wiadomo, że każdy postrzega blogsferę inaczej, każdy lubi co innego i każdy ma inne zainteresowania. Ja chciałabym ogólnie przedstawić to, co mnie w blogach odstrasza i to, co mnie ciekawi. 

GDY ZAKŁADASZ BLOGA

  1. Starannie dobierz adres. Najlepiej taki, który byłby łatwy do zapamiętania, chwytliwy. Taki, który utkwiłby w pamięci. Decydując się na polską nazwę staraj się nie używać polskich znaków. Trochę hipokryzja, bo mój adres zawiera polskie znaki i przyznam, że nie wygląda to zbyt ładnie  - www.moglaby-cos-powiedziec.blogspot.com. No ale trudno. Wy nie popełniajcie takiego błędu. Jeżeli natomiast decydujecie się na nazwę obcojęzyczną, np. angielską starajcie się aby był jak najkrótszy. 
  2. Tytuł bloga jest również istotnym elementem. Może to być taki sam, jak adres ale możecie wymyślić coś bardziej wyszukanego. Ja przykładowo nie przepadam za cytatami, a jeżeli już tak zależy Wam na tym, aby tytuł zawierał jakiś cytat to weźcie go w cudzysłów i koniecznie podajcie autora. Bo po prostu tak powinno być. Tytuł również powinien być krótki, a nie jakiś długi. Dlatego właścicielki niektórych, blogowych katalogów piszą w swoich regulaminach, że jeżeli tytuł będzie za długi, to wkleją na jego miejsce adres.
  3. Szata graficzna. Wiadomo, że jeżeli grafika, która znajduje się na blogu zda swój test, to potencjalny czytelnik zostanie na nim dłużej i zdecyduje się na zapoznanie się z treścią. Tak przynajmniej jest u mnie. Lubię gdy jest schludnie, ładnie i wszystko ma swoje miejsce. Za nic w świecie nie ustawiajcie jakiś jaskrawych teł pod tekst, bo to nie dość, że męczy oczy to jeszcze brzydko wygląda. 
  4. Tematyka. Dogłębnie zastanówcie się nad tym naprawdę.Czy to będzie blog z opowiadaniem, czy na przykład taki jak mój. Warto się określić, i wtedy łatwiej Was jest znaleźć. 
  5. Treść. Oczywistą rzeczą jest to, że nikt nie lubi czytać tekstu, który zawiera masę błędów ortograficznych. Już nie mówię tutaj o interpunkcji, bo tutaj raczej nikt nie zwraca na to uwagę, ale jeżeli macie problemy z tą ortografią to piszcie w jakimś programie, który Wam te błędy podkreśla ładną, czerwoną linią - i wtedy po problemie. O! I super jak tekst jest wyjustowany. Wtedy tak jakoś estetyczniej. 

wtorek, 20 maja 2014

016 Poszukiwane lekarstwo na lenia.

Jestem okropnym leniem. Jestem tak okropnym leniem, że nawet lenie się ogarnąć swoją zacną osobę. Kiedyś lubiłam pisać opowiadania. Pisałam praktycznie cały czas - naprawdę! W szkole, na lekcjach, na przerwach, w domu, a teraz? Od roku wypełnia mnie pustka i mogę napisać jedynie tyle, że to jest przykre, bo pisanie opowiadań uważałam za swoją ogromną pasję. To przykre gdy nagle ta pasja zanika, a my nic nie możemy z tym zrobić, albo możemy tylko nie wiemy co. 

Wielokrotnie próbowałam otworzyć Worda i naskrobać cokolwiek ale wena nie wracała i nie wróciła aż do dzisiaj. Z książkami jest tak samo. Można powiedzieć, że byłam molem książkowym. Jak nie przeczytałam chociaż dwóch książek w miesiącu, to od razu miałam wyrzuty sumienia i musiałam to koniecznie nadrobić. Ostatnią książkę, jaką miałam była ''Dzieje Tristatna i Isoldy'', która jest lekturą w pierwszej klasy liceum. Skończyłam ją czytać, owszem, ale z wielkim trudem. Musiałam się do tego zmuszać. 

Tydzień temu byłam u swojej przyjaciółki, i zauważyłam u niej półce zbiór opowiadań Czechowa. Od razu je od niej wypożyczyłam, bo K. zaczęła ją wychwalać, a ja wierzę w każde jej słowo. Przeczytałam jedno z owych opowiadań i na tym koniec. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale to jest straszne. Mieliście tak kiedykolwiek? Możecie mi coś poradzić? Cokolwiek! Bo czuję się taka bezużyteczna. Serio. :(

W marcu byłam z moją najukochańszą ciocią na Górze Cisowej, która znajduje się w Suwalskim Parku Krajobrazowym, na Suwalszczyźnie, czyli terenie, na którym mieszkam. Macie parę fotek. 

 Ta piękna blondynka to moja ciocia, a ta ciemna zmora obok to ja. 
 Heheh, tak wszystko hejtowałam, to niech teraz mnie ktoś pohejtuje. Trochę paradoks, bo sama potrafię się do siebie przyczepić xD
 Miała być ta góra ale nie wyszło. 

 Jak to mówi moja kochana M. - CHWILE UNIESIENIA!
 OK?OK. 
 Nieco lirycznie, nieco melancholijnie. 
 Pseudo modeleczqa, pseudo graficzqa, pseudo filtry, pseudo fotoszop.

 Jedyne zdjęcie, na którym wyglądam miło.
 Naczelna hejterka szystkiego! Szystkiego, co najlepsze!
 Pseudo modeleczqa 2x!
 Pseudo modeleczqa x3!
Nieco lirycznie, nieco melancholijnie x2

Jeżeli jesteście ciekawi fotek mojej ciotuni, to zapraszam na jej floga bo uważam, że jej prace są godne polecenia, a te foty były robione od niechcenia i nieco spontanicznie, także się nie zraźcie.

PROSZĘ! POLEĆCIE MI JAKIEŚ DOBRE KSIĄŻKI (OBY NIE SCIENCE - FICTION I FANTASY), ALBO NAPISZCIE JAKIEŚ LEKARSTWO NA LENIA, BO MI JUŻ RĘCE OPADAJĄ.

niedziela, 18 maja 2014

015 Miałaś 17 lat... + religijnie.



STO LAT DLA ALEXIS 
Ej ale to jest narcystyczne, co? Życzyć sobie samej sto lat. Jejku! 
To jest dziwne, ale takim torcikiem nie pogardziłabym.
Dzisiaj są moje siedemnaste urodziny, a nasz najukochańszy papież - Jan Paweł II - obchodziłby kończyłby  w tym dniu 94 lata. I nie ma w tym żadnego sarkazmu. Jeżeli chodzi o papieża, bardzo go szanowałam i szanuję. Bardzo się z tego powodu cieszę, no bo kto nie cieszyłby się ze swoich urodzin? Przecież to nasz dzień. Wtedy dostajemy masę życzeń na facebooku, od osób, których nawet nie znamy - na tablicy, jak i w wiadomościach prywatnych, SMS-Y itd, itp. Dzisiejsze pytanie to:

ILE W TYM SZCZEROŚCI?

Ze wszystkich tych osób, tylko garstka tak naprawdę pamięta o naszym dniu i tylko ta garstka tak naprawdę mnie cieszy. Cieszę się, że przede wszystkim pamiętali, że dzięki nim śmieje się co pięć minut, jest mi dobrze, jest przyjemnie. To oczywiście moi przyjaciele i moja rodzina. Reszty nie liczę, bo ich chęci nie były szczere. Przypomniał im o tym facebook, a przepraszam ale takie życzenia jak ''100'' mogą sobie wsadzić głęboko w cztery litery. 



W urodzinach - każdych urodzinach - uwielbiam najbardziej to gdy dzwoni do mnie moja babcia. Zawsze we wczesnych godzinach porannych. Życzy mi dużo zdrówka, pieniążków, szczęścia, miłości, tej prawdziwej - żebym nie trafiła na żadnego nieroba i alkoholika, co to by mnie bił, bo wtedy ona nie odpuści, aby takiego dobić <3. Żebym nigdy nie płakała, bo to zdarza mi się bardzo często, żebym zaczęła chodzić do kościoła, przystąpiła do sakramenty bierzmowania, bo zaznaczę, iż tego nie zrobiłam. 

Z moją wiarą w kościół jest tak, że ja po prostu tej instytucji nie uznaję. I to nie z powodu, że jestem rozkapryszoną gówniarą, której nie chce się chodzić do kościoła, bo to siara i wstyd - nie! Nie rozumiem tego, naprawdę.  Wyobraźcie sobie sytuację, że jest pewna rodzina. Matka, ojciec i ich dzieci. Ojciec jest alkoholikiem - nie może poradzić sobie ze swoim nałogiem, wyładowuje się na członkach swojej rodziny, bije ich, znęca się psychicznie, a gdy zbliża się niedziela, on idzie do kościoła, kładzie na ofiarę pięć dych z nadzieją, że wszystkie grzechy zostaną mu odpuszczone. 

Tak samo jest ze starszymi ludźmi, a zwłaszcza ze starszymi paniami, zwanymi często moherami. 
Przez całe życie nie żyją zgodnie z Bogiem, a gdy uświadamiają sobie, że niewiele czasu im pozostało nagle stają się wierzące, chodzą do kościoła. Gdyby mogły, to zamieszkałyby tam. Również sądzą, że pieniędzmi załatwią wszystko ale to chyba nie na tym polega. Piszę o tym, bo znam paru takich ludzi i ich postępowanie mi się nie podoba, bo wydaje mi się, że Bóg kocha nas za to jakimi jesteśmy i za to, jakie dobre rzeczy czynimy. Dobre, nie te złe. Oczywiście, że jest łaskawy, że przebacza ale sądzę, że z trudem. Kto chciałby wybaczyć mordercy, który zabił masę ludzi, a będąc już po tamtej stronie, rozmawiając z samym Bogiem, ukazuje skruchę i zostaje mu to wybaczone. 

Z bierzmowaniem jest tak, że ja po prostu do tego nie dorosłam, a bierzmowanie jest takim aktem dojrzałości, prawda? To jest taki akt, dzięki któremu oficjalnie stajemy się członkami wspólnoty kościoła, ukazując przy tym swoją wolną wolę. Założone jest, że do bierzmowania powinno przystąpić się w 3 klasie gimnazjum i zazwyczaj to jest tak, że rodzice nam każą, bez względu na to czy dorośliśmy, czy nie. Ja się zbuntowałam. Oczywiście była złość i żal ze strony mojej rodziny, a zwłaszcza moich dwóch babć, ale ja jeszcze nie dorosłam. Tyle. 

Rozpisałam się, przepraszam. Wiem, że większość tego nie przeczyta, a jeżeli jesteś tym szczęśliwcem, któremu udało się dojść do końca tej notki, to propsy!

Chciałabym życzyć sobie trochę więcej dystansu wobec najróżniejszych spraw, bo za bardzo wszystko biorę do siebie, przeżywam i hejtuję zazwyczaj. To chyba powinno się zmienić. 


Piękna piosenka. Mogłabym jej słuchać cały czas, a dziewczynka, która tańczy w tym teledysku jest niesamowita, fantastyczna, nieziemska, prawdziwa. 



wtorek, 13 maja 2014

014 Helfi fód

Dzisiaj nawiązuję znowu do instagrama. Wszędzie zdrowe żarcie. Dziewczyny nagle sobie uświadomiły, że zdrowe jedzenie jest dobre i że warto się tym pochwalić na instagramie. 

BROKUŁY Z AROMATYCZNYM SOSEM Z NIESOLONEJ, MINERALNEJ WODY. 

#helfi#fód#jestem#taka#majnstrimowa#jem#zdrowe#żarcie#a#po#szkole#zmykam#do#McDonalds#i#obżeram#się#czisburgerami#ale#cicho!

Zastanawia mnie jedynie to ilu z Was tak naprawdę pożywia się tym wielce zdrowym jedzeniem? Chcecie komuś zaimponować? To mówicie prawdę, a nie wstawiacie zdjęcia zdrowego jedzenia, którego pewnie nawet nie spróbowałyście/spróbowaliście. Piszę o tym, bo znam osobiście parę takich osób, które wstawiają takie oto fotografie, będąc tak naprawdę miłośnikami soczystych hamburgerów i chrupiących
frytek.  

Nie czaję tej zajawki. Znowu nasuwa mi się myśl, że otacza mnie szara społeczność. A ja? Ja jem niezdrowe jedzenie pochałniam w dużych ilościach. I nie mówię tu o fast foodach tylko zupkach chińskich, kanapkach z dużą ilością masła (roślinnego). No i dodam, że jestem jedyną osobą z mojego towarzystwa, która słodzi herbatę z trzech, a nawet czasem czterech łyżeczek cukru. I pewnie pomyślicie teraz, że wyglądam jak jakiś wieloryb? Nie :) Jak na swój wzrost, czyli 1,7 m ważę 60 kg. Więc jest normalnie. Ja nie przywiązuję wagi do zdrowego żarcia, bo niektóre naprawdę jest niezjadliwe!



Tak, jestem naczelną hejterką wszystkiego :)

Macie jakieś pytania? 

ZAPRASZAM!


piątek, 2 maja 2014

013 Stereotypy

Tak właściwie, to dlaczego wszyscy kierujemy się stereotypami? Ja, Wy, babcie, dziadkowie, ciocie, wujkowie, kuzyni, rodzice, przyjaciele? Większość ma z góry wyrobione zdanie na jakikolwiek temat, a nie wydaje mi się, żeby to było dobre rozumowanie. Wydaje mi się, że to jest pewnego rodzaju spore ograniczenie!
Takim najbardziej znanym stereotypem jest to, że każdy uważa blondynki za chodzące kwintesencje głupoty. Powstało wiele anegdot i dowcipów na ten temat. Nie ma chyba takiej osoby, która nie słyszałaby dowcipu o blondynce! Dlaczego większość uważa, że typowa blondynka powinna być wytapetowana i przeraźliwie tępa? To jest właśnie stereotyp. Niektórzy nawet już z góry oceniają, kto jest kim i jak się zachowuje poprzez pryzmat wyglądu, sposobu ubierania się.


A co jeśli taka właśnie blondynka okazuje się być porządną, poukładaną osobą z bardziej rozwiniętym sposobem myślenia, niż zakładał stereotyp? Co jeśli już zaczniemy z nią rozmawiać to .;zrobi nam się głupio, że w ogóle kierowaliśmy się uprzedzeniami, bo przecież jest całkowicie inaczej, niż zakładaliśmy? 
Moim zdaniem stereotypy są niefajne, nieładne, i niekulturalne. Ograniczające przede wszystkim! Z przykrością muszę tutaj też napomknąć, że Polacy lubią sobie już coś zakładać z góry. 

chłopak + rurki + nieco dłuższe włosy = PEDAŁ! 


Oczywiście, nie wykluczam opcji, że nie każda blondynka nie jest taka jak głosi stereotyp, a każdy chłopak, który nosi ruraki, nie jest homoseksualny. Nie mogę zakładać za większość ale tylko chciałabym zaapelować do tego, abyśmy zaczęli samodzielnie myśleć! Przekonywać się sami, czy aby tak jest naprawdę? Bo nie przyszło Wam może do głowy, jak każda z takich osób może się czuć, gdy zaczynamy oceniać ją z góry? Wiecie jak to jest przykro słyszeć od kogoś, że jesteś głupi, albo taki i taki? Najśmieszniejsze jest to, że takie rzeczy słyszy się od ludzi, którzy nas kompletnie nie znają. 


poniedziałek, 21 kwietnia 2014

012 Hejt na otaczającą mnie rzeczywistość

Generalnie, to od tygodnia mam parszywy humor - nic mi się nie chce. Wkurza mnie to, że do następnego poniedziałku muszę siedzieć w domu, a moja mama od jutra wraca do pracy po urlopie macierzyńskim i będę musiała jej pomóc przy opiece nad moją półtoraroczną siostrzyczką. Okey - to mój obowiązek ale nikt mi nie zabroni być wkurzoną. Dodam jeszcze, że strasznie nie lubię być zlewana i nienawidzę gdy cały czas ja muszę wychodzić z inicjatywą bo najzwyczajniej w świecie myślę, że się komuś narzucam. 
Śmieszy mnie to, że za każdym razem gdy wejdę na jakiś portal plotkarski, to znajdę tam zawsze jakiś interesujący temat - KIM KARDASHIAN KUPIŁA NOWĄ SUKIENKĘ! JOHNY DEPP WYRZUCIŁ W POŁOWIE SPALONEGO PAPIEROSA DWA METRY PRZED SIEBIE! LUXURIA ASTAROTH JEST TAKA TĘPA, NIENAWIDZIMY JEJ ALE MIMO TO NADAL BĘDZIEMY O NIEJ PISAĆ, BO LUBIMY GDY DZIEWCZYNA JEST USATYSFAKCJONOWANA!
Przykro mi się robi gdy nauczę się na mój ulubiony przedmiot, którym jest język polski, a moja nauczycielka wpadnie na fenomenalny pomysł, którym będzie oglądanie filmu przez całe dwie godziny! Jej! Jak super. Cała klasa się cieszy, a Olka siedzi zafochana na pierwszej ławce i nie raczy nawet odezwać się w dyskusji na temat owej ekranizacji. 
Nienawidzę gdy mama karze mi jeść zupy gotowane na mięsnym wywarze. Wiem, że ogólnie takie wywary są podstawą dobrych zup ale ja takich nie lubię - bo nie czuję wtedy smaku zupy tylko mięsa. 
Dziwię się ludziom, którzy tak bardzo przejmują się opiniami innych. Jezu! Urodziliśmy się po to aby żyć, a następnie umrzeć. Taka kolej rzeczy. Niestety, nie jesteśmy kotami i nie posiadamy siedmiu żywotów. Mamy jedną jedyną szansę aby zaistnieć, dlatego wykorzystujmy to! Skocz na bungee, zrób sobie tatuaż gdzie chcesz, kolczyk gdzie chcesz, pofarbuj sobie te włosy i miej głęboko w czterech literach to, co będą gadać inni! Bo zawsze będę gadać, aż im tchu zabraknie. Śmiejmy się kiedy nam się chce, i płaczmy, kiedy mamy na to ochotę. Mówmy otwarcie o tym, co czujemy, bo nikt się tego nie domyśli! Przynajmniej większość! Nauczymy się sztuki dystansu do siebie. Ja powoli zaczynam takiego właśnie dystansu nabierać i wychodzi mi to na dobre. 
Denerwują mnie również ludzie, którzy nie mogą zaakceptować naszego zdania, wykazując się tym samą swoją cholerną nietolerancją. 

No, no - pogadaj, pogadaj. Ja może i posłucham ale i tak wiem swoje!

Może się nieco przestraszyliście ale ja wypisując się tutaj, pozbyłam się ogromnego ciężaru z mego serca. Może wyszłam na wariatkę ale - who cares? W przypływie weny stworzyłam taki oto tatuaż dzisiaj. Jest ohydny ale cieszę się, że miałam chociaż co robić. 


I może to dziwne - nie może, lecz napewno - ale poryczałam się jak głupia przy pierwszym odcinku drugiego sezonu Warsaw Shore. 


piątek, 18 kwietnia 2014

011 Spójrz mi w oczy.


Witam, cześć i czołem! Wyjątkowo tegoroczny kwiecień mnie zachwyca. Jest ciepły, przyjemny i taki świeży. Już czuję tę wiosnę i wakacje. Jednak nie o tym chciałam dzisiaj napisać. Ostatnio moja mama zwróciła mi uwagę, że podczas rozmowy z kimkolwiek, ja zawsze unikam wzroku mojego rozmówcy, i że w jej przekonaniu, gdy z kimś rozmawiamy, powinniśmy utrzymywać stały kontakt wzrokowy. Jest to dowód na to, że to co mówimy jest prawdą oraz na to, że mamy do tego człowieka szacunek. Nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam ale zdałam sobie sprawę, że moja mama ma po prostu rację. Z natury jestem osobą nieśmiałą i patrzenie się komuś w oczy wydaje mi się... intymne? Tak, to chyba dobre słowo. Rozmawiając z przyjaciółmi, czy też członkami mojej rodziny nie mam problemu patrzenia się im w oczy, ale jeżeli chodzi o znajomych oraz nauczycieli to jest w ogóle inna sytuacja. Często udzielam się na lekcjach, nawet gdy nie znam odpowiedzi na zadawane przez nauczycieli pytania (?) i gdy już dochodzi do rozmowy, ja automatycznie kieruje swój wzrok w górę albo gdzieś w bok. Nie wiem z czego wynika moja bojaźliwość ale wiem, że nie jestem w tym jedyna. Może chodzi tutaj o wstyd, albo o fakt, że ktoś może na wylot odczytać to, co czujemy? Chyba tak ale trzeba z tym walczyć, bo niekiedy naprawdę możemy stracić w czyichś oczach. Patrzmy się na siebie, bo wtedy potencjalny opowiadacz ma pewność, że go słuchamy przede wszystkim i co najważniejsze mamy do niego szacunek. 

Też tak macie?



niedziela, 23 marca 2014

010 FACE - BÓG?

Chciałabym od razu przejść do konkretów ale jakoś tak głupio nie usprawiedliwić się? Moja wena wjechała sobie na wakacje dlatego długo nic tutaj nie wstawiałam. Dzisiaj postanowiłam ruszyć moje cztery litery, otworzyć laptopa i napisać coś, co może wpłynęłoby na życie wszystkich mieszkańców naszej planety? JA przepraszam (XD)
Dobra! Zaczynam. Nie ma co się pierdzielić z tematem. Znowu znalazłam rzecz, która mnie irytuje. Zauważyliście, że jest dużo takich rzeczy? Bo troszkę ze mnie taki hejter. Ale tylko troszkę. Ok, nevermind!
Ludzie! Kochani ludzie! Powoli tracę wiarę w nasze pokolenie, o wszystkich pierdolach piszecie na fejsie, a jak dodano te emotikony nastroju to już w ogóle wam totalnie odwaliło! 

Jestem taka smutna... Ustawię status na fejsie z minką ''smutna''. Niech mnie wszyscy pocieszają i pytają o co chodzi, a ja napiszę, że nie ważne!

Bez urazy ale większość takich statusów, ustawiają sobie dziewczyny. Z trudem muszę to przyznać ale głupota częściej dotyka dziewczyn niż chłopców. Nie wiem czym to jest spowodowane, albo może jednak wiem. Myślę, że chodzi tutaj o niepotrzebne zwracanie na siebie uwagi. Większość ludzi potrzebuje być w centrum zainteresowania przez naprawdę wszelakie powody tylko że niekiedy może to doprowadzić do drwin ze strony innych i niepotrzebnych plotek i wtedy nasze utęsknione wyobrażenia przybierają odwrotny skutek; jesteśmy w centrum zainteresowania ale w sensie raczej negatywnym niż tym pozytywnym. No chyba, że ktoś lubi jak gadają o nim tylko żeby gadać, nie ważne co. Wtedy nie wnikam.
Myślę, że powinniśmy nauczyć się ustalać jakieś granice pomiędzy życiem realnym, a tym wirtualnym. Drugi, irytujący mnie przykład, to taki, w którym to ludzie ustawiają sobie statusy w związku i wtedy nasuwa się pytanie? Jestem w związku dla siebie, czy dla fejsa i innych fejsbókowiczów? Żeby widzieli, że jestem super, mam chłopaka/dziewczynę, a oni nie? Proszę, błagam. Nigdy nie byłam w związku, przyznaję, ale gdybym załóżmy miałabym chłopaka, to myślę, że cieszylibyśmy się z naszego szczęścia dla siebie, tylko i wyłącznie dla siebie. Nie ustawiłabym sobie od razu statusu, bo to bo tamto. Poza tym, to jest raczej rzecz intymna, nasza, prywatna, własna. 
Facebook, jest tylko portalem społecznościowym, a niestety częściej zaczynamy wierzyć, że to nieodłączny element naszego życia.

piątek, 21 lutego 2014

009 I AM SHERLOCKED

Szkoła mnie wykańcza. Na razie nie mam jakiejkolwiek chęci na naukę, bo przez ferie wdrążyłam się w pewien najwspanialszy serial, jaki kiedykolwiek przyszło mi obejrzeć. Przeczytawszy tytuł tego postu, ci którzy się orientują, mogę wiedzieć do czego piję. Serial BBC ''Sherlock'' z 2010 r. Jestem wprost oczarowana. Za obsadę, za scenariusz, za klimat, za to, że z odcinka na odcinek serial staje się coraz ciekawszy, co jest trudne! Bogu dziękuję, że zajęli się tym Brytyjczycy. Nie wiem ale jak Amerykanie się za coś wezmą, to mam dziwne wrażenie, że wszystko jest na siłę naciągane, na pokaz. Eh. Uwielbiam seriale i można powiedzieć, że jestem zagorzałą serialowiczką ale to? Sherlock jest wisienką na moim trzypiętrowym, czekoladowym torcie i nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń. Może dlatego, że jestem nieco zaślepiona ale nie obchodzi mnie to. Jeżeli macie już marnować swój czas, to obejrzyjcie. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Szczerze nie wiedziałam, że Sherlock Holmes w dzisiejszych czasach może być tak ciekawy. Geniusz! No po prostu się rozpływam. No i wielkie ukłony dla Benedicta Cumberbatcha, który oczywiście skradł moje serce! A jakżeby inaczej! Głęboki, aksamitny męski głos, to jest moja słabość, a dodać do tego brytyjski akcent to w ogóle jestem kupiona. Ben doskonale radzi sobie w tej roli. Nie wyobrażam sobie nikogo innego na jego miejscu. Może Rickmana, ale raczej w jego młodszej wersji. Jak już przy Rickmanie jesteśmy, to oglądając Cumberbatcha przed oczami staje mi właśnie Alan. Jest w nich obu jakaś wspólna cecha, za co ich podziwiam. I nie chodzi mi o to, że oboje są Brytyjczykami. Do tego to, jak Ben wizualnie prezentuje się na ekranie. Moje dziewczyny mówią, że jest ohydny. Hmm. Ja tak nie uważam. Cholernie podoba mi się typ jego urody. Jest przystojny. Wiem, że się rozmarzam w tej chwili ale cóż innego począć. Inne mają tak z Deppem, Pittem, a ja mam tak z Benedictem i Rickmanem. Obu wielbię, ale teraz jestem na etapie - Sherlock moim mężem!



Oglądaliście Sherlocka? Jak tak, to jak oceniacie ten serial? Może pojawi się opinia zawierająca konstruktywną krytykę, albo równie oczarowane Benedictem panie? 
Aha i jak już przy tym temacie jesteśmy to poszukuję opowiadań o Sherlocku, a dokładnie fanfiction. Znacie jakieś? Chętnie poczytam. Tylko nie slashe! 


poniedziałek, 17 lutego 2014

008 Ludzie, którzy mnie inspirują - Jamie Curry

Chciałabym, abyście poznali Jamie Curry, czyli Jamie'sWorld, którą po prostu ubóstwiam. Kim jest Jamie? Jest to osiemnastoletnia dziewczyna, pochodząca z Nowej Zelandii, która swoimi zabawnymi filmikami zdobyła sławę na całym świecie.


Jest to pierwszy filmik z Jamie, który przyszło mi obejrzeć i od razu ją pokochałam. 

O Jamie powiedziała mi moja przyjaciółka Martyna, która siedzi trochę na youtube i ogarnia prawie wszystkich vlogerów. Za to, że pokazała mi tą dziewczynę, jestem jej dozgonnie wdzięczna, bo za każdym razem, gdy mam jakieś smutniejsze dni, włączam sobie Jamie i po problemie. Potrafię całymi dniami oglądać jej filmiki i rżeć do laptopa jak chory psychicznie koń. Oczywiście, znajdą się Ci, którzy nie akceptują takiego poczucia humoru, a może inaczej - nie chwytają. Ja lubię, gdy ktoś ma do siebie dystans, i możemy poznać tego kogoś z każdej strony. Jamie podziwiam za taki właśnie dystans, bo nie ukrywajmy ale oglądając wszystkie te filmiki, można stwierdzić, że nie każdy by tak potrafił. WIELKI SZACUN DLA NIEJ! Widać, że nie ma kompleksów, a jak już jakieś ma, to potrafi je doskonale zakryć, bo ja nie dostrzegłam chyba żadnych. Moja sympatia do panny Curry wynika może też z tego, że sama też lubię się wygłupiać, i to do takiego stopnia, że niekiedy mogę być naprawdę dogłębnie obrażona. 



Olka, nie zachowuj się jak dzieciak!
Olka, ogarnij się!
Olka, zachowujesz się jak down!  



Jamie jest sobą, a ja biorę z niej przykład, bo nie uważam, aby zbyt duże ilości śmiechu były złe dla naszego organizmu. Jestem jeszcze młoda, nie skończyłam nawet siedemnastu lat i nie zamierzam na siłę stawać się dorosłą, bo jeszcze nie czuję się taka. Chciałabym pozostać dzieckiem tak długo, jak to możliwe, a Jamie mnie do tego motywuje, bo pokazuje, że musimy czerpać z życia jak najwięcej. 

Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się więcej o Jamie, to zapraszam na jej kanał, facebooka i instagrama.


niedziela, 16 lutego 2014

007 Zapaleni sezonowcy

Dzisiaj oczywiście jak zwykle, czyli kolejna rozkmina na kolejny błahy temat. Mowa tutaj o sezonowcach, na których mam ogromną alergię! Kim są sezonowcy? Otóż, są to ludzie, którzy zaczynają jarać się sportowcem, klubem sportowym, aktorami, wokalistami itd. dopiero wtedy gdy owi osiągnął jakiś sukces. Drodzy sezonowcy zazwyczaj są święcie przekonani o tym, że od samego początku byli zagorzałymi psychofanami! Jasne. 

Justyna Kowlaczyk wygrała drugie złoto! Nie wiem kto to, ale zaraz lecę polajkować jej fanpage na fejsie!

Każdy ma prawo do posiadania swojego idola, autorytetu ale moim zdaniem musimy coś na jego temat wiedzieć. Uwielbiać wtedy gdy owszem - coś osiągnie, ale również wtedy gdy poniesie porażkę. Człowiek musi podziwiać drugiego człowieka za coś, nie za to,że nagle jest o nim głośno ale za talent, za to co sobą reprezentuje przez cały czas!
Czerwiec, 2012 roku wspominam bardzo źle. Dlaczego? Bo wtedy chodziłam strasznie poirytowana! Każdy zaczął nagle jarać się Błaszczykowskim i Szczęsnym. Dziewczyny z mojej klasy zaczęły kupować sobie jakieś szklanki z ich wizerunkami i pić litry pepsi, na których puszkach znajdowały się twarze obu panów (chyba). Wcześniej nie słyszałam o tym, aby panowie byli ich idolami. Mogę dać rękę uciąć, że nie wiedziały o ich istnieniu. Nie lubię takiego czegoś, bo to mi podlatuje pod pozerstwo i pod chęć integrowania się z resztą naszego szarego społeczeństwa, które nie ma swojego zdania i podążając za tym co inni wiele tracą. 

Bądźmy lojalni i określmy się w końcu, bo to nam wyjdzie na dobre, serio :)


Okey, może nie mam zbyt wielu czytelników, ale dwie czy trzy osoby się znajdą więc chciałabym Was o co zapytać? Jeżeli nieco się orientujecie, to ćwiczenia jakich trenerek bardziej polecacie? Chodakowskiej czy Mel B? Tydzień temu postanowiłam sobie, że zacznę ćwiczyć nie wiem czy mi się to uda, ale chciałam się zorientować. Liczę na waszą pomoc!

sobota, 15 lutego 2014

006 WALĘ - TYNKI

14 lutego obchodzimy światowy dzień zakochanych, czyli kolejne cholerstwo przetransportowane z Ameryki. Ja osobiście tak nie uważam! Przytaczam tylko słowa jednego z moich nauczycieli. Jestem singielką - owszem, ale nie hejtuję tego święta jak reszta singli. Nie walę tego, nie karcę. Uważam, że to jest cholernie przyjemne święto - zwłaszcza dla zakochanych. No bo nie oszukujmy się - jeżeli większość singli, nie byłaby jednak singlami i miałaby z kim spędzać to święto, to sraliby ze szczęścia, że coś takiego w ogóle istnieje. No, a nie byłoby tak? Nienawiść bierze się z zazdrości, która jest bardzo negatywną cechą naszych charakterów. Zazdrość może być słodka, ale do czasu, słoneczka. Zresztą, kto wie? Może właśnie 14 lutego spotkacie miłość swojego życia i będziecie tworzyć cholernie udane związki? Dlatego pouczam, ażeby nie ogarnęło nas negatywne nastawienie co do Walentynek, bo nie mamy co do tego podstaw, a złość piękności szkodzi. Można również dodać, że Waletynki są dniem życzliwości dlatego na jeden dzień możemy pozbyć się maski suki, w przypadku dziewczyn, a jeżeli tyczy się chłopaków, to robienie za chama możemy odłożyć na później. Zresztą ten dzień można spędzić w  gronie przyjaciół, znajomych. Tak jak ja na przykład. Bawiłam się super, gdzie znajdowali się i single i zakochane pary i było megaśne, że tak powiem.
Chodzi tu chyba jeszcze o tolerancję, o którą trudno w naszych czasach, a sami wiemy, że takiej czasami potrzeba.

Bycie hejterem się nie opłaca, a mało tego - hejtownie wróci do nas ze zdwojoną siłą, więc może czas się ogarnąć, może czas spojrzeć na Walentynki z innej perspektywy, bo przepraszam ale tu nie tylko chodzi o zakochane pary, tylko o ogólne pojęcie miłości, w której skład wchodzą tolerancja i szacunek między innymi.



wtorek, 11 lutego 2014

005 FAJNY BLOG! ZAPRASZAM DO SIEBIE WWW.SUPEROWYBLOGASEK.LOL

Chciałam nawiązać właśnie do tego, co zapisałam w tytule tejże notki. Większość z Was zakłada blogi ze swoimi autorskimi opowiadaniami jak i opowiadaniami fanfiction. Wiadomo, że poznanie czyjejś opinii jest naprawdę bardzo dla nas dobre, bo nie dość, że wiemy na czym stoimy, to widać również, że nasza praca nie idzie na marne i zostaje doceniona. Zresztą, miło jest zobaczyć jakiś porządny komentarz pod naszymi wypocinami, choćby dla jednego przelotnego uśmiechu satysfakcji. Są jednak ludzie, którzy wykazują się taką głupotą i niogarnięciem ze swojej strony, że aż żal. Naprawdę. Strasznie mnie irytuje, gdy pod rozdziałem mojego opowiadania widzę komentarz.

FAJNY BLOG! ZAPRASZAM DO SIEBIE!

Ej ludzie. Serio? Oczywiście, że można zaprosić do siebie ale w taki sposób? Każdy szanujący się blogger napisałby choć minimum cztery zdania odnośnie danego bloga, bądź opowiadania zamieszczonego na owym blogu, a nie robił z siebie kretyna kompletnego i pisał właśnie takie coś. No strasznie mnie to wpienia i apelują do wszystkich, żeby tego nie robili, a jak już chcecie to zrobić, to pomyślcie o tym, jak możecie być postrzegani w oczach innych. Przecież mi osobiście honor by na to nie pozwolił. Przecież przy takim komentarzu widnieje nasz nick! NICK! Nasza wizytówka. Ogólnie to automatycznie usuwam takie ''opinie'', bo mnie urażają i autor danej opinii pokazuje mi, że w ogóle nie zapoznał się z treścią na stronie. Szczerze? Wątpię aby do takich kroków posuwały się osoby starsze. Nie chcę tutaj nikogo urazić ale chyba można rozpoznać dojrzałego bloggera od tego mniej dojrzałego. Oczywiście popieram zasadę nauki na błędach ale takim zachowaniem możecie wiele stracić,a  blogsfera to okrutny świat i taka jest prawda. Rzadko kiedy można spotkać się z konstruktywną krytyką, szczerą opinią. Trzeba się jakoś odpłacić. 

Ja czytam Twojego bloga, a Ty mojego i nieważne, że oboje cholernie za tym nie przepadamy! Ważne, żeby komentarzy było multum i żeby ludzie myśleli, że jest zajebiście! Nie jest. Sorry. 

Może to kogoś zaboli ale trudno. Ja tak uważam i chciałabym, żeby tacy ludzie przejrzeli na oczy ale nadzieja matką głupich. 

LAJF IS LAJF 
NA NA NA NANA!

004 Bardzo strasznie - syndrom Lavender Town

Na początku chciałabym grzecznie uprzedzić, że jeżeli jesteś zbyt słaby psychicznie, drogi czytelniku, to nie czytaj tego postu, a przede wszystkim nie włączaj sobie piosenki Lavender Town, bo gwarantuję kompletną schizę. Chyba, że lubisz ryzyko, to wtedy nie wnikam, ale uprzedzam - czytacie na własną odpowiedzialność! Ja Was do niczego nie zmuszam! 


O co mi chodzi? Otóż kilka miesięcy temu, moja droga przyjaciółka Katarzyna opowiedziała mi o swoim klasowym domku, na którym opowiadali sobie straszne historie. Biorąc pod uwagę fakt, że Kasia jest bardzo dobrym opowiadaczem, ja przestraszyłam się naprawdę, choć warto wspomnieć, że jestem osobą bojaźliwą i łatwowierną, niestety. Przechodząc do sedna sprawy, Lavender Town jest ścieżką dźwiękową pochodzącą z pierwszych wersji gier o pokemonach. Otóż legenda głosi, że przez tą piosenkę samobójstwo popełniło kilkanaście tysięcy japońskich dzieci w wieku od 7 do 12 lat. Na początku brałam to na dystans, no bo jak taka pioseneczka może wpłynąć na naszą psychikę w jakikolwiek sposób? Dzieciaki, które grały w tą gierkę całymi dniami bez przerwy, uzależniały się, a fale dźwiękowe pochodzące z tejże melodii wpływały jakoś na psychikę tych dzieci. Zostało to podobno potwierdzone przez naukowców ale pewna nie jestem. Sami możemy usłyszeć, że piosenka jest nieco... hmmm... przerażająca? Tak. Ja nie mogę słuchać jej dłużej, bo po prostu się boję i zaczyna boleć mnie głowa. 

Słyszeliście o tym? 

Tak na koniec wspomnę, że moja młodsza siostrzyczka obchodzi dokładnie dzisiaj swoje pierwsze urodziny, więc z tego miejsca chciałabym ją serdecznie pozdrowić! Może kiedyś, jak nauczy się czytać, odwiedzi blogaska swojej starszej siostry i nawet skomentuje ten post. 


niedziela, 9 lutego 2014

003 Ludzie, którzy mnie inspirują - Joan Collins

Dzisiaj rozpoczynam cykl postów o ludziach, którzy mnie inspirują i których podziwiam. Pierwszą znakomitością będzie brytyjska aktorka, znana głównie z roli Alexis Carringotn z kultowego serialu Dynastia z lat '80 XX wieku. 

zdj pochodzi z weheartit.com

Joan urodziła się 23 maja 1933 w Londynie. Nie będę tutaj wklejała tekstu z wikipedii, czy innych źródeł, bo sami możecie o niej poczytać. Ja tutaj jestem od tego, aby przybliżyć Wam to, czym mnie ta kobieta oczarowała. 
Po raz pierwszy zobaczyłam ją w serialu Dynastia, gdzie kupiłam ją od razu. Była tak świetna, w tym co robiła z graną przez siebie postacią, że nie mam pytań. Mając ponad 50 lat w trakcie kręcenia telenoweli emanowała kobiecością bardziej niż niejedna trzydziestolatka i tutaj należą się ogromne brawa w jej stronę. Dzięki roli Alexis,stała się ikoną lat '80, a ludzie albo ją kochali albo nienawidzili. Na ekranie potrafi doskonale pokazać najróżniejsze emocje- od śmiechu szczęścia, do łez smutku - a to w aktorze ceni się najbardziej. Trochę boli mnie fakt, że pomimo tego Joan nie została doceniona we wcześniejszych latach swojego życia, gdzie została przyćmiona osobą Marylin Monroe. 
Podziwiam ją za hard ducha. Pomimo tego, że aktualnie ma grubo ponad 80 lat nie rezygnuje z wysiłku fizycznego oraz dbania o siebie. 
Za to, że wdzięku mogła jej pozazdrościć niejedna dwudziestolatka, no i za rolę Alexis, bo mimo wszystko pierwsza pani Carringotn nie była przykładem spokojnej osobowości.

Swoją drogą zawsze kibicuję filmowym Nemesis. Ciekawe dlaczego? Pewnie dlatego, że te negatywne postacie mają ciekawsze osobowości. 

 zdj pochodzi z google.com

A wy kojarzycie Collins? Pewnie nie!

W następnej notce opowiem wam o syndromie melodyjki Lavender Town, który nie daje mi spokoju.