Witam, cześć i czołem! Wyjątkowo tegoroczny kwiecień mnie zachwyca. Jest ciepły, przyjemny i taki świeży. Już czuję tę wiosnę i wakacje. Jednak nie o tym chciałam dzisiaj napisać. Ostatnio moja mama zwróciła mi uwagę, że podczas rozmowy z kimkolwiek, ja zawsze unikam wzroku mojego rozmówcy, i że w jej przekonaniu, gdy z kimś rozmawiamy, powinniśmy utrzymywać stały kontakt wzrokowy. Jest to dowód na to, że to co mówimy jest prawdą oraz na to, że mamy do tego człowieka szacunek. Nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiałam ale zdałam sobie sprawę, że moja mama ma po prostu rację. Z natury jestem osobą nieśmiałą i patrzenie się komuś w oczy wydaje mi się... intymne? Tak, to chyba dobre słowo. Rozmawiając z przyjaciółmi, czy też członkami mojej rodziny nie mam problemu patrzenia się im w oczy, ale jeżeli chodzi o znajomych oraz nauczycieli to jest w ogóle inna sytuacja. Często udzielam się na lekcjach, nawet gdy nie znam odpowiedzi na zadawane przez nauczycieli pytania (?) i gdy już dochodzi do rozmowy, ja automatycznie kieruje swój wzrok w górę albo gdzieś w bok. Nie wiem z czego wynika moja bojaźliwość ale wiem, że nie jestem w tym jedyna. Może chodzi tutaj o wstyd, albo o fakt, że ktoś może na wylot odczytać to, co czujemy? Chyba tak ale trzeba z tym walczyć, bo niekiedy naprawdę możemy stracić w czyichś oczach. Patrzmy się na siebie, bo wtedy potencjalny opowiadacz ma pewność, że go słuchamy przede wszystkim i co najważniejsze mamy do niego szacunek.
Też tak macie?
Głupio mi przyznać ale tak, też tak mam.
OdpowiedzUsuńTeż jestem osobą nieśmiałą i nic na to nie poradzę...
To nie jest nic głupiego! To jest naturalna reakcja z tym, że trzeba jej się powoli pozbywać, z biegiem czasu :)
Usuń